poniedziałek, 6 lipca 2015

IV

Nie długo po mnie pojawił się Tim.  Jego włosy były wilgotne co wskazywało na to iż nie dawno brał prysznic. 
-dzień dobry -wypowiedział z uśmiechem.
-dobry -odpowiedziałem dojadając kanapkę. 
-ja też mógłbym prosić o jakieś drobne śniadanie pani Anno? -zapytał blondyn przysiadając się do mnie.
-ależ oczywiście paniczu -odpowiedziała gosposia a po nie długim czasie jadł już swe śniadanie. 
...
Po śniadaniu całą rodziną wybraliśmy się na spacer. 
W pewnym momencie starsi z małą postanowili wracać do domu.  Zostaliśmy w dwójkę. 
Ruszyłem  do parku który aktualnie kwitł.
-Christian wybacz wczorajszy wieczór...
-oj mam co wybaczać.  Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie odmówienie ci seksu. Nie rób tak więcej jeśli jesteś pewien, że jutro będziesz tego żałować.
-Nie żałował bym. 
-Ta...  już sobie wyobrażam jak chcesz zabić mnie wzrokiem jak ostatnim razem. 
-bo ostatnim razem siedzieć nie mogłem przez ciebie! -krzyknął z oburzeniem a ja nie mogłem się nie roześmiać.  
Powrót minął nam na rozmowie o wszystkim i niczym. 
W domu zastaliśmy jedynie służbę. 
Reszta rodziny wybrała się do wspólnych znajomych - więc przypuszczalnie wrócą jutro rano. 
Ruszyłem do pokoju.  Po przekroczeniu progu drzwi rzuciłem się na łóżko. 
Zamknąłem oczy rozkoszując się ciszą. 
Nagle poczułem na sobie ciężar. 
Po otwarciu oczu ujrzałem blondyna siedzącego na mnie okrakiem. 
-Co ty...?!
-oj zamknij się -przerwał mi po czym wpił się w moje usta. 
Odwzajemniłem pocałunek wykonując manerw dzięki któremu znalazłem się nad nim.
Zakończyłem pocałunek i spojrzałem mu w oczy.
-jesteś okrutny -wypowiedziałem z uśmiechem - mam dylemat przez ciebie przelecieć cie czy wyjść.
-pomogę ci z decyzją -odpowiedział przyciągając mnie do siebie.
Cmonęłem go w usta po czym dałem pstryczka w nos. 
Podniosłem się z łóżka ustałem pod ścianą i patrzyłem na blondyna.
-wybieram drugą opcję -wypowiedziałem spokojnie opuszczając pokój. 

Wieczorem po powrocie do domu przywitałem się z domownikami i po krótkiej rozmowie ruszyłem do pokoju. 
Tam zastałem Timotiego, który czytał książkę leżąc na łóżku. 
-hej- powiedziałem kładąc telefon i klucze na biurku. 
-Hej -odpowiedział z westchnięciem następnie odkładając książkę i przenosząc wzrok na mnie.
-za pół godziny wychodzimy.  Zbieraj swój zacny tyłek.  -wypowiedziałem stając przy regale i  wybierając książkę. 
-gdzie?
-nie istotne.  Jednak obiecuję szampańską zabawe. Czekam na dole- odpowiedziałem nie znajdując lektury którą mógłbym się zająć. 
Opuściłem pokój ruszając ku salonowi gdzie siedziała cała rodzinka. 
Pod jechaliśmy pod zielony domek jednorodzinny, z którego słychać było głośną muzykę. 
Już całkiem mocno napici trafiliśmy do jednego z gościnnych pokoi. 
Nete stał przy drzwiach patrząc na mnie wzrokiem,  który niczego nie zdradzał.  Uśmiechnąłem się lekko. 
-nie patrz tak na mnie -wypowiedziałem stając na przeciw niego. 
Ten pocałował mnie najpierw delikatnie a następnie bardziej zdecydowanie. 
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na łóżku. 
Szybko pozbyłem się z niego koszulki i zostawiłem małą czerwoną plamkę na jego prawej piersi. 
Znów wrócił do moich ust czułem jego rękę na swoim kroczu. 
Z pomrukiem odwzajemniłem pocałunek.
Pozbyłem się z niego reszty ubrań po chwili również i ja zostałem bez okrycia. 
Net przerwał kolejny pocałunek i spojrzał mi w oczy. 
-Mam lepszy pomysł -mówił między pocałunkami. 
Podniósł się ze mną na rękach a ja oplotłem jego biodra swoimi nogami. 
Znów odnaleźliśmy swoje usta... 
Niespodziewanie poczułem chłód na swoich plecach. 
Oderwałem się od Nataniela i spostrzegłem, że znajdujemy się w łazience.  Już po chwili poczułem wodę ściekającom po nas. 
Sięgnął żel z półki i rozsmarował na dłoni nie musiałem długo czekać aby poczuć ją między swoimi pośladkami.
Zanurzył jeden palec w moim odbycie a mój jęk zgłusił pocałunkiem. 
W pewnym momencie podrzucił mnie lekko na rękach mocniej przyciskając mnie do ściany kabiny. Bez owijania w bawełnę wszedł we mnie cały. 
-osz kurwa -powiedziałem łapiąc gwałtownie powietrze. 
Dawno nie robiłem za pasywa więc ten manewr lekko zabolał. 
Nate uśmiechnął się lekko wyszedł ze mnie prawie cały i wbił się ponownie.  Tym razem przekleństwo zastąpił jęk. 
Zaobserwowałem szerszy uśmiech przyjaciela.
Szybko odnaleźliśmy wspólny rytm i oddaliśmy się rozkoszy. 
Pocałowałem go jeszcze nim opuścił mnie na ziemię. 
Umyliśmy się dokładnie nawzajem po czym opuściliśmy pomieszczenie owinięci ręcznikami.  -padam z nóg -wypowiedziałem rzucając się na łóżko. 
Odrazu weszłem pod kołdre. 
Nataniel zaśmiał się krótko,  zniżył nade mną i pocałował w usta.  Następnie położył się obok i przyciągnął pod kołdrą do siebie. 
-minimum godzina -wypowiedział cmoknął mnie w kark. 
Już po chwili oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Obudziłem się równo po godzinie z powodu chorego snu. 
Tak wiem pewnie pomyślicie, że to dziecinne, jednak ten sen taki się nie wydawał. 
Udało mnie się wyswobodzić z uścisku Nate. Usiadłem na brzegu łóżka i schowałem twarz w ręce. 
Zdążyłem ubrać bokserki gdy obudził się Nataniel.
-Witam śpiącego królewicza -powiedziałem z uśmiechem. 
Gdy wróciliśmy na dół wszyscy byli nie źle wstawieni. Najprawdopodobniej nikt nawet nie zauważył naszego zniknięcia.  Długo nie musiałem czekać na drinka. Z trunkiem ruszyłem w poszukiwaniu blondyna. 
Znalazłem go w oblężeniu dziewczyn.  Spojrzał na mnie błagalnie więc dopiłem trunek i ruszyłem w jego stronę. 
-kochanie tutaj jesteś!  -wypowiedziałem przerzucając mu ręce przez kark. - stęskniłem się już.  Chodź musisz mi w czymś pomóc. 
-pomóc?  W czym?  - zapytał zdezorientowany. 
Przewróciłem oczami lecz po chwili dodałem ze słodkim uśmiechem:
-to jest sprawa nie cierpiąca zwłoki. Z resztą uważam,  że sam to wiesz -w tym momencie złapałem go za krocze. 
Ten wciągnął ze świstem powietrze.
-Także wybaczcie dziewczyny zabieram swojego tygryska -wypowiedziałem po czym go pocałowałem. 
Następnie złapałem za rękę i zaciągnąłem na piętro do pierwszego lepszego pokoju.
-proszę Tygrysku -powiedziałem z uśmiechem. 
-ależ dziękuję -odpowiedział przytulając mnie od tyłu.
-tylko bez zbędnych czułości ja ciebie proszę.  -wypowiedziałem wzdychając ciężko. 
-więc weź mnie proszę tutaj i teraz
-dlaczego ci tak zależy? Nie możesz znaleźć kogoś innego?
-christianie proszę -wypowiedział stając przede mną.
-obyś później nie żałował.  -wypowiedziałem i pchnąłem go na łóżko. 
Szybko pozbyliśmy się z siebie ubrań w towarzystwie pocałunków. 
Nie wiem skąd go wziął,  ale blondyn podał mi lubrykant. 
Rozmarowałem go na palcach jeden wsuwając w niego w tym samym momencie zacząłem bawić się jego skutkami.  Gdy nie czułem oporu dołożyłem kolejny palec.  Począłem szukać odpowiedniego kątu a jęk chłopaka pode mną zdradził mi, że już go znalazłem.  Dołożyłem trzeci palec całując go przy tym. 
Już po chwili weszłem w niego powoli. 
***
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. 
-tak? -odebrałem zaspany. 
-Czekam na dole kochanie -usłyszałem głos Nataniela.
-już idę...  daj mi chwilę-odmruknołem rozłanczając się. 
-wstajemy śliczny -wypowiedziałem całując blondyna w usta. 
-dzień dobry -wypowiedział z lekkim uśmiechem.
Po 10 minutach dołączyliśmy już do przyjaciela. 
-Jak tam?  -zapytał gdy wyszliśmy z domu. 
-cóż...  trochę boli mnie tyłek a oprócz tego jest w porządku -odpowiedziałem dając mu kuśtańca w bok. -a u ciebie?
-całkiem dobrze koteczku -odpowiedział z uśmiechem cmokając mnie w policzek.

sobota, 4 lipca 2015

VI

VI i najprawdopodobniej ostatnia część tego opowiadania. 
Zamysł był troszkę inny,  jednak w końcu przystanęłam na tym zakończeniu. 

Już nie długo pojawi się coś nowego... 
A Teraz życzę miłego czytania
***
-Suzi idź teraz do zamku się pobaw ja muszę porozmawiać z Christianem. 
-Dobrze!  -wykrzykneła radośnie gnając ku nie wielkiej budowli. 
Spojrzałem na chłopaka wyczekująco. 
Ten zasiadł na bujaczce obok mnie spoglądając w ziemie.  Po chwili podniósł na mnie swój wzrok. 
-Christian co cię łączy z moim ojcem?  -zapytał wpół szeptem. 
-Właściwie to nic.  -odpowiedziałem zgodnie z prawdą patrząc w niebo - ale jestem jego dłużnikiem -dodałem po chwili. 
-Czy to co się wczoraj między nami to...  -zaczął nie pewnie. 
Spojrzałem na niego a coś ścisnęło mój żołądek. 
-pytasz się czy to coś znaczyło?  -dopytałem na co skinął głową. 
Wciągnąłem głeboko powietrze po czym powoli je wypuściłem. 
-Napewno znaczyło.  Jednak czy to coś zmieni między nami. Nie wiem.  -odpowiedziałem.
-Christianie ja...
-Tylko nie mów tego o czym myślę...
-Kocham Cię.
-Prosiłem byś tego nie mówił.  Stawiasz mnie w nie zręcznej sytuacji.  Idę na chwilę do domu;  za moment przyjdę -wypowiedziałem i pognałem do budynku.  Usiadłem na kanapie w salonie po czym westchnąłem ciężko.
-co się porobiło...  -wypowiedziałem pod nosem. 
-Christian!  -usłyszałem piskliwy głosik
-Tutaj!  W Salonie - od powiedziałem podchodząc do drzwi - co się stało księżniczko?
-Musisz zostać moim księciem -odpowiedziała dziewczynka a ja mógłbym się założyć, że miała gwiazdki w oczach. 
-dlaczego nie poprosisz...
-on się nie nadaje!  No proszę... 
-dobrze chodźmy -odpowiedziałem biorąc dziewczynkę za rękę.
***
-Mama!  Tata!  -wykrzyknęła dziewczynka ruszając biegem ku domowi.  -a Christian był moim księciem! -usłyszałem gdy podeszłem do grupy.
-Ależ Christopherze tego bym się po tobie nie spodziewał -wypowiedział z uśmiechem Erick. 
-a braciszek był złym smokiem! -wypowiedziała podekscytowana. 
-smokiem? -zapytała jej matka z  wyraźnym zdziwieniem
-Tak wyszło -odpowiedział blondyn -a teraz przepraszam, ale pójdę do pokoju.
-Christopher chodź na moment. -wypowiedział wujek.  Gdy o de szliśmy od reszty spojrzał na mnie badawczym wzrokiem -Co się stało Timotiemu? Kłótnia małżeńska?
-Nie kłócę się przy dzieciach... 
-a więc?
-powiedział, że mnie kocha -wypowiedziałem cicho przygryzając wargę. 
-a ty na to?
-nic.  Powiedziałem,  że stawia mnie w nie zręcznej sytuacji -odpowiedziałem patrząc na zaciskające się pjonstki faceta na przeciw mnie. 
-Chris dlaczego tak stwierdziłeś?
-Ponieważ tak jest?!  Przecież jesteśmy w rodzinie.  Po za tym ty powiedziałeś mi dokładnie to samo,  dlaczego przeszkadza ci to, że ja to przytoczyłem...  Nie miałem pojęcia jak zareagować.
-to nie jest to samo! -powiedział ze złością pchając mnie na ściane.
-Wiem,  że to nie to samo! Ja byłem tylko zakochanym i bezbronnym  szczeniakiem gdy wyznałem ci to.
-Takiś bezbronny jak uzbrojony żołnierz -wypowiedział z twrogą. 
-Co masz na myśli? -zapytałem hamując wybuch złości. 
-To,  że sam najpierw próbowałeś mnie uwieść a później sam rozłożyłeś przede mną nogi.  -spojrzał na mnie jakby z obrzydzeniem. 
-Jak możesz?! -wypowiedziałem ze łzami w oczach. 
-A nie było tak Christianie?  -zapytał zbliżając się do mnie. -sam prosiłeś się o to bym cię przerżnął.  Doskonale wiedziałeś, że mam narzeczoną jednak nic sobie z tego nie robiłeś.  -wypowiedział przygniatając mnie swoim ciałem do ściany. 
Zamknąłem mocno powieki uniemożliwiając popłynięcie łzom. 
-Mówiłeś, że jesteś z nią nieszczęśliwy.  Mówiłeś,  że tylko ja daje ci szczęście.  Wierzyłem ci w to.  -mówiłem szeptem by ukryć łamiący się głos. 
-Byłeś bardzo naiwny i dużo dodałeś sobie sam.  Nie mniej do mnie pretensji.
-nienawidzę cię. 
-doprawdy? Nie przekonujesz mnie poddając się tak łatwo -powiedział z uśmiechem,  który zobaczyłem gdy tylko otworzyłem oczy. 
Podniósł moją głowe za podbrudek i pocałował delikatnie a następnie wdarł się do moich ust. 
Odwzajemniłem pieszczote czując łzy spływające po mojej twarzy. 
-urocze -powiedział szeptem do mego ucha i oddalił się zostawiając mnie takiego załosnego.
***
Gdy wróciłem było koło drugiej...  a może piątej?  Wszystko i tak zlewało się w jedno. 
Dotarłem na piętro obijając się o ściany.  Tam napotkałem kochanego wujka.  Szybko znaleźliśmy się a jednej ze sypialni. 
Stanąłem przed nagim mężczyznom a ten uśmiechnął się lekko.
-no chodź tutaj-wypowiedział cicho. 
Podeszłem siadając na niego okrakiem. Pocałował mnie w usta a po tem w szyje. 
Nie nawidziłem się za to, że tak łatwo oddaję mu się po tym wszystkim jednak nie potrafiłem się przeciw stawić. 
Rozciągnął mnie pospiesznie a ja wiłem się pod nim jakbym znów miał 16 lat. 
Wszedł we mnie od razu prawie cały.  Już po chwili poprawił kąt i przy tym samym manewrze nie potrafiłem powstrzymać jęku.
Jego ruchy były szybkie i chaotyczne. 
Na dowidzenia powiedział tylko, że nic się nie zmieniłem.  A ja oddałem się w objęcia Morfeusza.
Gdy w stałem jak możecie się domyśleć jego już przy mnie nie było.  Zebrałem ubrania szybko założyłem je na siebie i poszedłem do swojego pokoju. 
Timoty jeszcze spał.  Przeszedłem do łazienki po drodze zgarniając czyste ubrania. 
Gdy przekroczyłem próg pomieszczenia rozdzwonił się mój telefon. 
-wstajemy kochanie -usłyszałem rozćwierkany głos przyjaciela
-Nie śpię.  Co jest? 
-szkoła -odpowiedział a ja wyczułem jego uśmiech.  -będą za pół godziny. Pierwsza z wychowawczynią~
-dobra daj mi się ogarnąć. Do zobaczenia.
-No pa~ -zakończyłem rozmowe pozbyłem się z siebie ubrań i wszedłem pod strumień ciepłej wody. 
-dzień dobry!
-już mnie dzisiaj witałeś -powiedziałem wsiadając do jego samochodu. 
-a ty dziś zgrywasz buntownika? -zapytał wskazując na mnie. 
Ubrany byłem w czarne rurki,  koszule zostawiłem luźno a krawat był nie chlujnie tylko zarzucony. 
-możliwe -odpowiedziałem z uśmiechem. 
Mimo wczesnej pory cieszyłem się,  że idę do szkoły.  W końcu wokół będą prawie same w dziewczyny.
***
Po trzeciej godzinie na korytarzu zaczepił mnie Izumi. Zaproponował kreskę a ja z chęcią przystałem na tę  propozycję. 
***
Gdy wracaliśmy zabraliśmy ze sobą jakąś laske ze szkoły. 
W domu nie było żadnego ze starszych a Timoty również gdzieś wyszedł.  Zostałem z panną sam. 
-Masz na coś ochotę? -zapytałem jak na dobrego gospodarza przystało.
-Tylko na ciebie-odpowiedziała.
Ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała na tyle bym pozwolił usiąść jej na swoich kolanach. 
Nachyliła się a ja od razu wykorzystałem to całując ją.
Bawiliśmy się swoimi językami w tym samym czasie powoli rozpinaliśmy guziki przy koszuli.  Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. 
Ujrzałem mamę i Ericka.
-oh przepraszam mamo -wypowiedziałem z uśmiechem. 
Na szczęście zdąrzyłem rozpiąć tylko górne guziki koszuli dziewczyny. 
-Kochanie to jest moja mama. Mamo to jest... 
-Marika.  Miło mi panią poznać.  Christopher mówił o pani dużo dobrego. 
-oh.  Mi również miło a o tobie nic nie wspomniał. 
-nie było jakoś okazji... 
-pewnie dlatego,  że jesteśmy stosunkowo krótko ze sobą -wtrąciła dziewczyna. 
-a to Erick -mój wujek -powiedziałem z udawanym uśmiechem. 
-pana również miło poznać.  -wypowiedziała z uśmiechem. 
-i wzajemnie -odpowiedział. 
Dziewczyna po chwili znów pocałowała mnie w usta. 
-to my pójdziemy do pokoju-powiedziałem sięgając po plecak. 
-dobrze kochanie tylko zejdzcie na obiad za godzinę. 
-dobrze mamo -odpowiedziałem. 
*
-Taki awans rzadko się zdarza -wypowiedziała z uśmiechem usadawiając się na moich kolanach znów okrakiem. 
-oj racja -odpowiedziałem całując ją w szyję. 
Ta stęknęła cicho a już po chwili znalazła się pode mną na łóżko. 
Gdy otworzyły się drzwi zamarłem to mógł być tylko Timoty.
Spojrzałem na niego ze strachem w oczach.
-przepraszam nie chciałem przeszkodzić. 
-nic się nie stało.  Chodź do nas-powiedziała dziewczyna siadając i zapinając bluzkę. 
Usiadłem obok niej i przeczesałem ręką włosy. 
Blondyn wszedł z udawanym uśmiechem. 
-my się nie znamy.  Jestem Marika a ty...
-timoty.  Miło mi 
-mnie również. 
I nim się obejrzałem nastała pora obiadu.
Zszedłem na niego uprzednio przebierając koszulę na koszulkę i bluzę, którą zostawiłem rozpiętą. 
Dziewczyna trzymała mnie za rękę.
Przedstawiłem ją reszcie rodziny i o dziwo mój tata pozytywnie na nią zareagował.  Zasiedliśmy do stołu.
Bykem między Mariką a Timotym. 
Po obiedzie dziewczyna postanowiła wracać do domu.
-Chodź odwioze cię.  -wypowiedziałem z uśmiechem. 
Ta pożegnała się ze wszystkimi i ruszyłem do samochodu.
Zatrzymałem się pod jej domem. 
-Marika dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś. 
-nie ma sprawy.  -odpowiedziała z uśmiechem- rozumiem,  że to... 
-wcale nie.  Właściwie gdybyś zgodziła się być moją dziewczyną byłbym zaszczycony.  -wypowiedziałem z uśmiechem. 
-a więc się zgadzam-powiedziała z uśmiechem po czym mnie pocałowała.  -do jutra -dokończyła wysiadając. 
Poczekałem aż wejdzie do środka a następnie ruszyłem do domu z myślą co ja wyprawiam.
Gdy tylko wróciłem ojciec poprosił mnie do gabinetu. 
-tak tato?  -powiedziałem wchodząc do jego gabinetu
-siadaj synu.  Powiedz ty mi czy z tą Mariką to coś poważnego?
-Jeszcze nie wiem. 
-rozumiem.  Muszę ci powiedzieć,  że jestem zadowolony z twego wyboru. Możesz już iść do siebie.
-dziękuję tato.  -od powiedziałem i ruszyłem do swego pokoju.
Spojrzałem na Timotiego leżącego na łóżku.  W uszach miał słuchawki a ja stojąc przy drzwiach słyszałem piosenkę Hollywood Undead.
Usiadłem na łóżku,  ten otworzył oczy.  Po chwili zastanowienia wyciągnął z uszu słuchawki.
-prze...
-od kiedy z nią jesteś?-przerwał mi. 
-znam ją pół godziny dłużej od ciebie.  Ona grała,  ale w sumie mnie to na rękę. 
-rozumiem. 
-Timoty przepraszam za wszystko. 
-nie przejmuj się.
-ale pozwól mi wyjaśnić.  Pytałeś co łączy mnie z twoim ojcem więc ci opowiem. Zacznijmy od tego,  że to on był moim pierwszym- tak dokładnie Erick przeleciał mnie, i to zanim wyszedł za swą obecną żonę.  Zakochałem się w nim jak szczeniak... z resztą byłem nim mając 16 lat myślałem,  że rzuci dla mnie wszystko.  Był dobry, opiekuńczy i dawał mi to czego nigdy nikt wcześniej mnie nie dawał. 
Nasz związek długo nie trwał.  Gdy tylko powiedziałem mu, że go kocham on zerwał ze mną a później unikał pozostawania sam na sam. 
Po tym rozstaniu zaczęłem szaleć...  Bawiłem się dragami, ludźmi,  alkocholem konsekwencje znasz. Zostałem zeszmacony przez samego siebie. Ojciec mnie za to znienawidził...  a może nienawidził mnie od zawsze... Bynajmniej gdy w końcu się pozbierałem pojawiłeś się ty...  Jednak wczoraj twój ojciec zaciągnął mnie do łóżka...  akurat wracałem najebany z imprezy... Miałem tak cholerne wyrzuty sumienia, że już w szkole się naćpałem.  I tak zgarnąłem Marike do domu. 
Najgorsze jest to, że ja nadal nie do końca odkochałem się...  I z szacunku do uczuć,  którymi mnie dażysz oraz z szacunku do ciebie nie mogę z tobą być ani nie mam prawa cię kochać. -po zakończeniu monologu spojrzałem na blondyna.  Ten siedział zalany łzami. 
-ale ja cię kocham -wyszeptał. 
-przepraszam -od powiedziałem a kolejne łzy moczyły moje policzki- przepraszam -powtórzyłem tylko nim rozpłakałem się na dobre.