poniedziałek, 6 lipca 2015

IV

Nie długo po mnie pojawił się Tim.  Jego włosy były wilgotne co wskazywało na to iż nie dawno brał prysznic. 
-dzień dobry -wypowiedział z uśmiechem.
-dobry -odpowiedziałem dojadając kanapkę. 
-ja też mógłbym prosić o jakieś drobne śniadanie pani Anno? -zapytał blondyn przysiadając się do mnie.
-ależ oczywiście paniczu -odpowiedziała gosposia a po nie długim czasie jadł już swe śniadanie. 
...
Po śniadaniu całą rodziną wybraliśmy się na spacer. 
W pewnym momencie starsi z małą postanowili wracać do domu.  Zostaliśmy w dwójkę. 
Ruszyłem  do parku który aktualnie kwitł.
-Christian wybacz wczorajszy wieczór...
-oj mam co wybaczać.  Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie odmówienie ci seksu. Nie rób tak więcej jeśli jesteś pewien, że jutro będziesz tego żałować.
-Nie żałował bym. 
-Ta...  już sobie wyobrażam jak chcesz zabić mnie wzrokiem jak ostatnim razem. 
-bo ostatnim razem siedzieć nie mogłem przez ciebie! -krzyknął z oburzeniem a ja nie mogłem się nie roześmiać.  
Powrót minął nam na rozmowie o wszystkim i niczym. 
W domu zastaliśmy jedynie służbę. 
Reszta rodziny wybrała się do wspólnych znajomych - więc przypuszczalnie wrócą jutro rano. 
Ruszyłem do pokoju.  Po przekroczeniu progu drzwi rzuciłem się na łóżko. 
Zamknąłem oczy rozkoszując się ciszą. 
Nagle poczułem na sobie ciężar. 
Po otwarciu oczu ujrzałem blondyna siedzącego na mnie okrakiem. 
-Co ty...?!
-oj zamknij się -przerwał mi po czym wpił się w moje usta. 
Odwzajemniłem pocałunek wykonując manerw dzięki któremu znalazłem się nad nim.
Zakończyłem pocałunek i spojrzałem mu w oczy.
-jesteś okrutny -wypowiedziałem z uśmiechem - mam dylemat przez ciebie przelecieć cie czy wyjść.
-pomogę ci z decyzją -odpowiedział przyciągając mnie do siebie.
Cmonęłem go w usta po czym dałem pstryczka w nos. 
Podniosłem się z łóżka ustałem pod ścianą i patrzyłem na blondyna.
-wybieram drugą opcję -wypowiedziałem spokojnie opuszczając pokój. 

Wieczorem po powrocie do domu przywitałem się z domownikami i po krótkiej rozmowie ruszyłem do pokoju. 
Tam zastałem Timotiego, który czytał książkę leżąc na łóżku. 
-hej- powiedziałem kładąc telefon i klucze na biurku. 
-Hej -odpowiedział z westchnięciem następnie odkładając książkę i przenosząc wzrok na mnie.
-za pół godziny wychodzimy.  Zbieraj swój zacny tyłek.  -wypowiedziałem stając przy regale i  wybierając książkę. 
-gdzie?
-nie istotne.  Jednak obiecuję szampańską zabawe. Czekam na dole- odpowiedziałem nie znajdując lektury którą mógłbym się zająć. 
Opuściłem pokój ruszając ku salonowi gdzie siedziała cała rodzinka. 
Pod jechaliśmy pod zielony domek jednorodzinny, z którego słychać było głośną muzykę. 
Już całkiem mocno napici trafiliśmy do jednego z gościnnych pokoi. 
Nete stał przy drzwiach patrząc na mnie wzrokiem,  który niczego nie zdradzał.  Uśmiechnąłem się lekko. 
-nie patrz tak na mnie -wypowiedziałem stając na przeciw niego. 
Ten pocałował mnie najpierw delikatnie a następnie bardziej zdecydowanie. 
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na łóżku. 
Szybko pozbyłem się z niego koszulki i zostawiłem małą czerwoną plamkę na jego prawej piersi. 
Znów wrócił do moich ust czułem jego rękę na swoim kroczu. 
Z pomrukiem odwzajemniłem pocałunek.
Pozbyłem się z niego reszty ubrań po chwili również i ja zostałem bez okrycia. 
Net przerwał kolejny pocałunek i spojrzał mi w oczy. 
-Mam lepszy pomysł -mówił między pocałunkami. 
Podniósł się ze mną na rękach a ja oplotłem jego biodra swoimi nogami. 
Znów odnaleźliśmy swoje usta... 
Niespodziewanie poczułem chłód na swoich plecach. 
Oderwałem się od Nataniela i spostrzegłem, że znajdujemy się w łazience.  Już po chwili poczułem wodę ściekającom po nas. 
Sięgnął żel z półki i rozsmarował na dłoni nie musiałem długo czekać aby poczuć ją między swoimi pośladkami.
Zanurzył jeden palec w moim odbycie a mój jęk zgłusił pocałunkiem. 
W pewnym momencie podrzucił mnie lekko na rękach mocniej przyciskając mnie do ściany kabiny. Bez owijania w bawełnę wszedł we mnie cały. 
-osz kurwa -powiedziałem łapiąc gwałtownie powietrze. 
Dawno nie robiłem za pasywa więc ten manewr lekko zabolał. 
Nate uśmiechnął się lekko wyszedł ze mnie prawie cały i wbił się ponownie.  Tym razem przekleństwo zastąpił jęk. 
Zaobserwowałem szerszy uśmiech przyjaciela.
Szybko odnaleźliśmy wspólny rytm i oddaliśmy się rozkoszy. 
Pocałowałem go jeszcze nim opuścił mnie na ziemię. 
Umyliśmy się dokładnie nawzajem po czym opuściliśmy pomieszczenie owinięci ręcznikami.  -padam z nóg -wypowiedziałem rzucając się na łóżko. 
Odrazu weszłem pod kołdre. 
Nataniel zaśmiał się krótko,  zniżył nade mną i pocałował w usta.  Następnie położył się obok i przyciągnął pod kołdrą do siebie. 
-minimum godzina -wypowiedział cmoknął mnie w kark. 
Już po chwili oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Obudziłem się równo po godzinie z powodu chorego snu. 
Tak wiem pewnie pomyślicie, że to dziecinne, jednak ten sen taki się nie wydawał. 
Udało mnie się wyswobodzić z uścisku Nate. Usiadłem na brzegu łóżka i schowałem twarz w ręce. 
Zdążyłem ubrać bokserki gdy obudził się Nataniel.
-Witam śpiącego królewicza -powiedziałem z uśmiechem. 
Gdy wróciliśmy na dół wszyscy byli nie źle wstawieni. Najprawdopodobniej nikt nawet nie zauważył naszego zniknięcia.  Długo nie musiałem czekać na drinka. Z trunkiem ruszyłem w poszukiwaniu blondyna. 
Znalazłem go w oblężeniu dziewczyn.  Spojrzał na mnie błagalnie więc dopiłem trunek i ruszyłem w jego stronę. 
-kochanie tutaj jesteś!  -wypowiedziałem przerzucając mu ręce przez kark. - stęskniłem się już.  Chodź musisz mi w czymś pomóc. 
-pomóc?  W czym?  - zapytał zdezorientowany. 
Przewróciłem oczami lecz po chwili dodałem ze słodkim uśmiechem:
-to jest sprawa nie cierpiąca zwłoki. Z resztą uważam,  że sam to wiesz -w tym momencie złapałem go za krocze. 
Ten wciągnął ze świstem powietrze.
-Także wybaczcie dziewczyny zabieram swojego tygryska -wypowiedziałem po czym go pocałowałem. 
Następnie złapałem za rękę i zaciągnąłem na piętro do pierwszego lepszego pokoju.
-proszę Tygrysku -powiedziałem z uśmiechem. 
-ależ dziękuję -odpowiedział przytulając mnie od tyłu.
-tylko bez zbędnych czułości ja ciebie proszę.  -wypowiedziałem wzdychając ciężko. 
-więc weź mnie proszę tutaj i teraz
-dlaczego ci tak zależy? Nie możesz znaleźć kogoś innego?
-christianie proszę -wypowiedział stając przede mną.
-obyś później nie żałował.  -wypowiedziałem i pchnąłem go na łóżko. 
Szybko pozbyliśmy się z siebie ubrań w towarzystwie pocałunków. 
Nie wiem skąd go wziął,  ale blondyn podał mi lubrykant. 
Rozmarowałem go na palcach jeden wsuwając w niego w tym samym momencie zacząłem bawić się jego skutkami.  Gdy nie czułem oporu dołożyłem kolejny palec.  Począłem szukać odpowiedniego kątu a jęk chłopaka pode mną zdradził mi, że już go znalazłem.  Dołożyłem trzeci palec całując go przy tym. 
Już po chwili weszłem w niego powoli. 
***
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. 
-tak? -odebrałem zaspany. 
-Czekam na dole kochanie -usłyszałem głos Nataniela.
-już idę...  daj mi chwilę-odmruknołem rozłanczając się. 
-wstajemy śliczny -wypowiedziałem całując blondyna w usta. 
-dzień dobry -wypowiedział z lekkim uśmiechem.
Po 10 minutach dołączyliśmy już do przyjaciela. 
-Jak tam?  -zapytał gdy wyszliśmy z domu. 
-cóż...  trochę boli mnie tyłek a oprócz tego jest w porządku -odpowiedziałem dając mu kuśtańca w bok. -a u ciebie?
-całkiem dobrze koteczku -odpowiedział z uśmiechem cmokając mnie w policzek.

sobota, 4 lipca 2015

VI

VI i najprawdopodobniej ostatnia część tego opowiadania. 
Zamysł był troszkę inny,  jednak w końcu przystanęłam na tym zakończeniu. 

Już nie długo pojawi się coś nowego... 
A Teraz życzę miłego czytania
***
-Suzi idź teraz do zamku się pobaw ja muszę porozmawiać z Christianem. 
-Dobrze!  -wykrzykneła radośnie gnając ku nie wielkiej budowli. 
Spojrzałem na chłopaka wyczekująco. 
Ten zasiadł na bujaczce obok mnie spoglądając w ziemie.  Po chwili podniósł na mnie swój wzrok. 
-Christian co cię łączy z moim ojcem?  -zapytał wpół szeptem. 
-Właściwie to nic.  -odpowiedziałem zgodnie z prawdą patrząc w niebo - ale jestem jego dłużnikiem -dodałem po chwili. 
-Czy to co się wczoraj między nami to...  -zaczął nie pewnie. 
Spojrzałem na niego a coś ścisnęło mój żołądek. 
-pytasz się czy to coś znaczyło?  -dopytałem na co skinął głową. 
Wciągnąłem głeboko powietrze po czym powoli je wypuściłem. 
-Napewno znaczyło.  Jednak czy to coś zmieni między nami. Nie wiem.  -odpowiedziałem.
-Christianie ja...
-Tylko nie mów tego o czym myślę...
-Kocham Cię.
-Prosiłem byś tego nie mówił.  Stawiasz mnie w nie zręcznej sytuacji.  Idę na chwilę do domu;  za moment przyjdę -wypowiedziałem i pognałem do budynku.  Usiadłem na kanapie w salonie po czym westchnąłem ciężko.
-co się porobiło...  -wypowiedziałem pod nosem. 
-Christian!  -usłyszałem piskliwy głosik
-Tutaj!  W Salonie - od powiedziałem podchodząc do drzwi - co się stało księżniczko?
-Musisz zostać moim księciem -odpowiedziała dziewczynka a ja mógłbym się założyć, że miała gwiazdki w oczach. 
-dlaczego nie poprosisz...
-on się nie nadaje!  No proszę... 
-dobrze chodźmy -odpowiedziałem biorąc dziewczynkę za rękę.
***
-Mama!  Tata!  -wykrzyknęła dziewczynka ruszając biegem ku domowi.  -a Christian był moim księciem! -usłyszałem gdy podeszłem do grupy.
-Ależ Christopherze tego bym się po tobie nie spodziewał -wypowiedział z uśmiechem Erick. 
-a braciszek był złym smokiem! -wypowiedziała podekscytowana. 
-smokiem? -zapytała jej matka z  wyraźnym zdziwieniem
-Tak wyszło -odpowiedział blondyn -a teraz przepraszam, ale pójdę do pokoju.
-Christopher chodź na moment. -wypowiedział wujek.  Gdy o de szliśmy od reszty spojrzał na mnie badawczym wzrokiem -Co się stało Timotiemu? Kłótnia małżeńska?
-Nie kłócę się przy dzieciach... 
-a więc?
-powiedział, że mnie kocha -wypowiedziałem cicho przygryzając wargę. 
-a ty na to?
-nic.  Powiedziałem,  że stawia mnie w nie zręcznej sytuacji -odpowiedziałem patrząc na zaciskające się pjonstki faceta na przeciw mnie. 
-Chris dlaczego tak stwierdziłeś?
-Ponieważ tak jest?!  Przecież jesteśmy w rodzinie.  Po za tym ty powiedziałeś mi dokładnie to samo,  dlaczego przeszkadza ci to, że ja to przytoczyłem...  Nie miałem pojęcia jak zareagować.
-to nie jest to samo! -powiedział ze złością pchając mnie na ściane.
-Wiem,  że to nie to samo! Ja byłem tylko zakochanym i bezbronnym  szczeniakiem gdy wyznałem ci to.
-Takiś bezbronny jak uzbrojony żołnierz -wypowiedział z twrogą. 
-Co masz na myśli? -zapytałem hamując wybuch złości. 
-To,  że sam najpierw próbowałeś mnie uwieść a później sam rozłożyłeś przede mną nogi.  -spojrzał na mnie jakby z obrzydzeniem. 
-Jak możesz?! -wypowiedziałem ze łzami w oczach. 
-A nie było tak Christianie?  -zapytał zbliżając się do mnie. -sam prosiłeś się o to bym cię przerżnął.  Doskonale wiedziałeś, że mam narzeczoną jednak nic sobie z tego nie robiłeś.  -wypowiedział przygniatając mnie swoim ciałem do ściany. 
Zamknąłem mocno powieki uniemożliwiając popłynięcie łzom. 
-Mówiłeś, że jesteś z nią nieszczęśliwy.  Mówiłeś,  że tylko ja daje ci szczęście.  Wierzyłem ci w to.  -mówiłem szeptem by ukryć łamiący się głos. 
-Byłeś bardzo naiwny i dużo dodałeś sobie sam.  Nie mniej do mnie pretensji.
-nienawidzę cię. 
-doprawdy? Nie przekonujesz mnie poddając się tak łatwo -powiedział z uśmiechem,  który zobaczyłem gdy tylko otworzyłem oczy. 
Podniósł moją głowe za podbrudek i pocałował delikatnie a następnie wdarł się do moich ust. 
Odwzajemniłem pieszczote czując łzy spływające po mojej twarzy. 
-urocze -powiedział szeptem do mego ucha i oddalił się zostawiając mnie takiego załosnego.
***
Gdy wróciłem było koło drugiej...  a może piątej?  Wszystko i tak zlewało się w jedno. 
Dotarłem na piętro obijając się o ściany.  Tam napotkałem kochanego wujka.  Szybko znaleźliśmy się a jednej ze sypialni. 
Stanąłem przed nagim mężczyznom a ten uśmiechnął się lekko.
-no chodź tutaj-wypowiedział cicho. 
Podeszłem siadając na niego okrakiem. Pocałował mnie w usta a po tem w szyje. 
Nie nawidziłem się za to, że tak łatwo oddaję mu się po tym wszystkim jednak nie potrafiłem się przeciw stawić. 
Rozciągnął mnie pospiesznie a ja wiłem się pod nim jakbym znów miał 16 lat. 
Wszedł we mnie od razu prawie cały.  Już po chwili poprawił kąt i przy tym samym manewrze nie potrafiłem powstrzymać jęku.
Jego ruchy były szybkie i chaotyczne. 
Na dowidzenia powiedział tylko, że nic się nie zmieniłem.  A ja oddałem się w objęcia Morfeusza.
Gdy w stałem jak możecie się domyśleć jego już przy mnie nie było.  Zebrałem ubrania szybko założyłem je na siebie i poszedłem do swojego pokoju. 
Timoty jeszcze spał.  Przeszedłem do łazienki po drodze zgarniając czyste ubrania. 
Gdy przekroczyłem próg pomieszczenia rozdzwonił się mój telefon. 
-wstajemy kochanie -usłyszałem rozćwierkany głos przyjaciela
-Nie śpię.  Co jest? 
-szkoła -odpowiedział a ja wyczułem jego uśmiech.  -będą za pół godziny. Pierwsza z wychowawczynią~
-dobra daj mi się ogarnąć. Do zobaczenia.
-No pa~ -zakończyłem rozmowe pozbyłem się z siebie ubrań i wszedłem pod strumień ciepłej wody. 
-dzień dobry!
-już mnie dzisiaj witałeś -powiedziałem wsiadając do jego samochodu. 
-a ty dziś zgrywasz buntownika? -zapytał wskazując na mnie. 
Ubrany byłem w czarne rurki,  koszule zostawiłem luźno a krawat był nie chlujnie tylko zarzucony. 
-możliwe -odpowiedziałem z uśmiechem. 
Mimo wczesnej pory cieszyłem się,  że idę do szkoły.  W końcu wokół będą prawie same w dziewczyny.
***
Po trzeciej godzinie na korytarzu zaczepił mnie Izumi. Zaproponował kreskę a ja z chęcią przystałem na tę  propozycję. 
***
Gdy wracaliśmy zabraliśmy ze sobą jakąś laske ze szkoły. 
W domu nie było żadnego ze starszych a Timoty również gdzieś wyszedł.  Zostałem z panną sam. 
-Masz na coś ochotę? -zapytałem jak na dobrego gospodarza przystało.
-Tylko na ciebie-odpowiedziała.
Ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała na tyle bym pozwolił usiąść jej na swoich kolanach. 
Nachyliła się a ja od razu wykorzystałem to całując ją.
Bawiliśmy się swoimi językami w tym samym czasie powoli rozpinaliśmy guziki przy koszuli.  Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. 
Ujrzałem mamę i Ericka.
-oh przepraszam mamo -wypowiedziałem z uśmiechem. 
Na szczęście zdąrzyłem rozpiąć tylko górne guziki koszuli dziewczyny. 
-Kochanie to jest moja mama. Mamo to jest... 
-Marika.  Miło mi panią poznać.  Christopher mówił o pani dużo dobrego. 
-oh.  Mi również miło a o tobie nic nie wspomniał. 
-nie było jakoś okazji... 
-pewnie dlatego,  że jesteśmy stosunkowo krótko ze sobą -wtrąciła dziewczyna. 
-a to Erick -mój wujek -powiedziałem z udawanym uśmiechem. 
-pana również miło poznać.  -wypowiedziała z uśmiechem. 
-i wzajemnie -odpowiedział. 
Dziewczyna po chwili znów pocałowała mnie w usta. 
-to my pójdziemy do pokoju-powiedziałem sięgając po plecak. 
-dobrze kochanie tylko zejdzcie na obiad za godzinę. 
-dobrze mamo -odpowiedziałem. 
*
-Taki awans rzadko się zdarza -wypowiedziała z uśmiechem usadawiając się na moich kolanach znów okrakiem. 
-oj racja -odpowiedziałem całując ją w szyję. 
Ta stęknęła cicho a już po chwili znalazła się pode mną na łóżko. 
Gdy otworzyły się drzwi zamarłem to mógł być tylko Timoty.
Spojrzałem na niego ze strachem w oczach.
-przepraszam nie chciałem przeszkodzić. 
-nic się nie stało.  Chodź do nas-powiedziała dziewczyna siadając i zapinając bluzkę. 
Usiadłem obok niej i przeczesałem ręką włosy. 
Blondyn wszedł z udawanym uśmiechem. 
-my się nie znamy.  Jestem Marika a ty...
-timoty.  Miło mi 
-mnie również. 
I nim się obejrzałem nastała pora obiadu.
Zszedłem na niego uprzednio przebierając koszulę na koszulkę i bluzę, którą zostawiłem rozpiętą. 
Dziewczyna trzymała mnie za rękę.
Przedstawiłem ją reszcie rodziny i o dziwo mój tata pozytywnie na nią zareagował.  Zasiedliśmy do stołu.
Bykem między Mariką a Timotym. 
Po obiedzie dziewczyna postanowiła wracać do domu.
-Chodź odwioze cię.  -wypowiedziałem z uśmiechem. 
Ta pożegnała się ze wszystkimi i ruszyłem do samochodu.
Zatrzymałem się pod jej domem. 
-Marika dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś. 
-nie ma sprawy.  -odpowiedziała z uśmiechem- rozumiem,  że to... 
-wcale nie.  Właściwie gdybyś zgodziła się być moją dziewczyną byłbym zaszczycony.  -wypowiedziałem z uśmiechem. 
-a więc się zgadzam-powiedziała z uśmiechem po czym mnie pocałowała.  -do jutra -dokończyła wysiadając. 
Poczekałem aż wejdzie do środka a następnie ruszyłem do domu z myślą co ja wyprawiam.
Gdy tylko wróciłem ojciec poprosił mnie do gabinetu. 
-tak tato?  -powiedziałem wchodząc do jego gabinetu
-siadaj synu.  Powiedz ty mi czy z tą Mariką to coś poważnego?
-Jeszcze nie wiem. 
-rozumiem.  Muszę ci powiedzieć,  że jestem zadowolony z twego wyboru. Możesz już iść do siebie.
-dziękuję tato.  -od powiedziałem i ruszyłem do swego pokoju.
Spojrzałem na Timotiego leżącego na łóżku.  W uszach miał słuchawki a ja stojąc przy drzwiach słyszałem piosenkę Hollywood Undead.
Usiadłem na łóżku,  ten otworzył oczy.  Po chwili zastanowienia wyciągnął z uszu słuchawki.
-prze...
-od kiedy z nią jesteś?-przerwał mi. 
-znam ją pół godziny dłużej od ciebie.  Ona grała,  ale w sumie mnie to na rękę. 
-rozumiem. 
-Timoty przepraszam za wszystko. 
-nie przejmuj się.
-ale pozwól mi wyjaśnić.  Pytałeś co łączy mnie z twoim ojcem więc ci opowiem. Zacznijmy od tego,  że to on był moim pierwszym- tak dokładnie Erick przeleciał mnie, i to zanim wyszedł za swą obecną żonę.  Zakochałem się w nim jak szczeniak... z resztą byłem nim mając 16 lat myślałem,  że rzuci dla mnie wszystko.  Był dobry, opiekuńczy i dawał mi to czego nigdy nikt wcześniej mnie nie dawał. 
Nasz związek długo nie trwał.  Gdy tylko powiedziałem mu, że go kocham on zerwał ze mną a później unikał pozostawania sam na sam. 
Po tym rozstaniu zaczęłem szaleć...  Bawiłem się dragami, ludźmi,  alkocholem konsekwencje znasz. Zostałem zeszmacony przez samego siebie. Ojciec mnie za to znienawidził...  a może nienawidził mnie od zawsze... Bynajmniej gdy w końcu się pozbierałem pojawiłeś się ty...  Jednak wczoraj twój ojciec zaciągnął mnie do łóżka...  akurat wracałem najebany z imprezy... Miałem tak cholerne wyrzuty sumienia, że już w szkole się naćpałem.  I tak zgarnąłem Marike do domu. 
Najgorsze jest to, że ja nadal nie do końca odkochałem się...  I z szacunku do uczuć,  którymi mnie dażysz oraz z szacunku do ciebie nie mogę z tobą być ani nie mam prawa cię kochać. -po zakończeniu monologu spojrzałem na blondyna.  Ten siedział zalany łzami. 
-ale ja cię kocham -wyszeptał. 
-przepraszam -od powiedziałem a kolejne łzy moczyły moje policzki- przepraszam -powtórzyłem tylko nim rozpłakałem się na dobre.

poniedziałek, 4 maja 2015

V

Gdy wróciliśmy do domu był już wieczór. Wykąpaliśmy się oraz przebraliśmy w czyste rzeczy po czym zeszliśmy na kolacje. 
Siedzieliśmy przy stole czekając na jedzenie gdy wróciła reszta domowników. 
Mała przywitała się z nami radośnie.  Nie długo po tem wszyscy razem siedzieliśmy jedząc przygotowaną zapiekanke. 
Po zakończonym posiłku wszyscy rozeszli się do pokoji. 
Gdy tylko zamknąłem drzwi zobaczyłem Tima siedzącgo na biurku. Z uśmiechem podszedłem do niego.  Stanąłem między jego nogami i leniwie złożyłem na jego ustach pocałunek. 
Szybko pogłębiliśmy pieszczote.  Nagle usłyszeliśmy otwierane drzwi.  Gdy odsunąłem się od chłopaka wujek już stał w progu patrząc na nas. 
-ekhem- odkchrząknoł.  - Miałem wam powiedzieć,  że jutro popołudniu będziecie musieli zaopiekować się małą. 
Spojrzałem na niego nie potrafiąc ukryć uśmiechu. 
-dziękuję za wiadomość.  -odpowiedziałem.
Jednak Tim nadal siedział zszokowany. 
-Christian mogę cię prosić na chwilę?  - zapytał.
Skinąłem głową wychodząc za nim.  Weszliśmy do pokoju obok gdzie folia jeszcze okrywała podłoge. 
-Słucham?  -zapytałem po tym jak zakluczył za nami drzwi. 
-ty i tim? 
-co my?
-jesteście ze sobą?
-Nie.  Puki co tylko się z nim przespałem. 
-Chris nie rób i nie mów tak. 
-Dlaczego?
-nie jesteś taki.
-Jestem. 
-Poważnie? 
-dokładnie. -potwierdziłem.
Ojcze jestem,  prawda?
Widziałem jak Erick rozluźnia krawat po czym go zdejmuje. 
Zostałem pchnięty na ściane. 
Podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce.  Te szybko znalazły się nad moją głową trzymane jego jedną ręką. 
Pocałował mnie odrazu wdzierając się do moich ust swoim językiem. 
***
-Jesteś? 
-dokładnie - usłyszałem odpowiedź. 
Co ten gówniarz miał w głowie. 
Nie jesteś - udowodnie to.  Ściągnąłem krawat zrzucając go na ziemię. 
Pchnąłem go na ściane szybko unieruchamiając jego dłonie.
Oplotłem jego nadgarstki jedną ręką i umieściłem je nad jego głową. 
Bez zbędnej zabawy wdarłem się językiem do jego ust.  Ten po chwili odwzajemnił pocałunek.
Drugą ręke przeniosłem pod jego koszulkę . Już po chwili bawiłem się jego sutkami. 
***
Nagle poczułem jego rękę pod koszulką.  Gdy dotknął moich sutków te odrazu stwardniały. 
Gdy zostały uszczypnięte z moich ust wydobył się jęk. 
Obrócił mnie tyłem do siebie.   Nagle poczułem jego rękę w bokserkach. 
,, on nie żartował? " - zastanawiałem się przez chwilę. 
Ponownie trzymał moje dłonie w górze. 
Zacisnąłem piąstki.  Czyżbym znów to miał zrobić? 
***
Widziałem , że w końcu się wycofa. 
-przyznasz się?  - zapytałem go w końcu. 
Nie odpowiedział.  Ponownie zacząłem masować jego członek. 
Jęknął cicho. 
-oh … Christianie.  - powiedziałem i przeciągnęłem go na łóżko.
Obcałowałem jego tors schodząc co raz niżej. 
-Skoro twierdzisz,  że taki jesteś.  Bierz się do roboty - stwierdziłem w końcu rozpinając rozporek. 
Musiałem go w końcu przycisnąć do muru. 
Widziałem przez chwile strach w jego oczach. 
-Nie… Nie  mogę tego … Nie mogę tego zrobić! -wykrzynoł w końcu.  -nie jestem taki ... już nie.  Nigdy nie byłem. -dodał szeptem. 
-Wiem. -odpowiedziałem wstając i  Szybko zapinając spodnie. 
Pogłaskałem go po włosach. 
-nie byłeś.  Nie jesteś.  I nigdy tak nisko nie upadniesz.  -powtórzyłem i opuściłem pokój. 
***
Doskonale wiedziałem o co mu chodziło. 
Nie umiem powiedzieć tego na głos,  ale jestem mu za to wdzięczny. 
Po chwili wstałem i wróciłem do swojego pokoju.
Rzuciłem się na łóżko chowając twarz w poduszki.  Tima nie było w pokoju.  Po cichu zacząłem szlochać.
***
Nie pamiętam momentu w którym przyszedł Tim i nie pamiętam momentu w którym zasnąłem.
Rano obudziły mnie promienie słońca dostające się przez źle zasłoniętą żaluzje. 
Chłopaka już nie było obok mnie.  Wstałem z łóżka kierując się do łazienki.  Wziąłem dość długi prysznic by wypłukać z siebie dziwne uczucie otaczające mnie od wczorajszego wieczora. Po wyjściu z łazienki ubrałem czarne spodnie i  jasny tshirt.  Ponownie przetarłem ręcznikiem nadal mokre włosy po czym rzuciłem go na łóżko i wyszedłem z pokoju.  Skierowałem się schodami w dół do salonu -tam zastałem mamę,  ciocie,  Ericka i małą Susann. 
-Dzień dobry Christianie -wypowiedział jako pierwszy
-dzień dobry wujku -odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.  Ucałowałem dziewczyny w policzek -dzień dobry pięknym panią-dokończyłem. 
Su pożuciła rysowanie czyli jej dotychczasowe zajęcie i się do mnie przytuliła.  Przez chwilę stałem zszokowany jednak szybko na moją twarz wstąpił uśmiech i opatuliłem rękoma dziewczynke. 
-Niestety puki co będziesz musiał zająć się nią sam jako iż Timoty miał coś do załatwienia i wyszedł rano.  -poinformowała mnie ciotka. 
-Ależ żaden problem -odpowiedziałem posyłając kobiecie uśmiech. 
-Więc my się zbieramy.  Do zobaczenia wieczorem -powiedziała po czym zostaliśmy ucałowani w policzki a starszyzna opuściła dom.
Razem postanowiliśmy iść do ogrodu na bujaczki.  Więc szybko wysuszyłem włosy i ruszyliśmy na mały plac zabaw. 
Siedziałem na bujaczce obok niej pogrążony w myślach. 
-Timoty!  -wykrzykneła nagle gdy podniosłem wzrok chłopak właśnie tulił dziewczynke. 
-I jak tam? 
-Christian zabrał mnie na bujaczki i jest fajnie!  Pobujasz się z nami?
-dobrze -odpowiedział zajmując bujaczke obok.
Spędziliśmy tak 10 minut na zawodach kto buja się wyżej. 
-Suzi idź teraz do zamku się pobaw ja muszę porozmawiać z Christianem. 
-Dobrze!  -wykrzykneła radośnie gnając ku nie wielkiej budowli. 

poniedziałek, 23 marca 2015

III

Jeszcze chwile bawiliśmy sie swoimi językami.  Czułem ręcę Toma na swojej talii co tylko bardziej mnie nakręcało.  Powoli podwinąłem jego tshirt a następnie (przy jego pomocy) pozbyłem sie z niego ubrania.  Pocałunkami zacząłem zjeżdzać na  jego delikatną skóre.  Czułem jak pręży sie podemną a podniecenie wzrasta

*** 
Rano obudziły mnie promienie słońca dobiegające zza nie dokońca zasłonięj rolety .
 Przetarłem zaspaną twarz i odwróciłem sie na bok w stronę blondyna. 
Ten to chyba ma za dobrze . Spał jak baranek (?!) 
Podniosłem sie z łóżka i poczłapałem do łazienki. Po krótkiej kąpieli ubrałem biały T-shirt i szare spodnie dresowe. 
Na korytarzu napotkałem plączącom sie służbę. Zaszedłem do kuchni- jakoż iż mój żołądek dawał o sobie znać i wziąłem sie za robienie kanapek. Pochwili pani Anna odsunęła mnie od tego zadania twierdząc, że poucinam sobie palce. Nie musiałem długo czekać na jedną z najlepszych kanapek na świecie
∽∽∽∽
Króciutkie wiem, ale pisane na lekcji . 
Wybaczcie moją zwłokę, jednak sprawy osobiste dobitnie nie pozwalają mi pisać.

niedziela, 15 marca 2015

II

Wiem wiem... notka miałby już dawno...  niestety miałam parę problemów i spraw do załatwienia no i brak dostępu do internetu.
Znowu jak dla mnie zbyt krótka notka, ale chwilowo nie dam rady nic więcej z siebie wykrzesać.
Miłego czytania.
***
Czułem,  że coś go nęka. Jednak doskonale zdawałem sobie sprawe z tego, że jak sam mi nie powie  to nie mam na co liczyć.
-stary chyba źle ze mną-zaczął.
Odwróciłem sie w jego strone napotykając jego wzrok.
-cieszyłem  sie jak dziecko gdy zadzwoniłeś. Po za tym następnym razem daj jakoś znać, że masz szlaban. -ciągnął
-Tim co sie dzieje?
-nic.
-na pewno?
-ostatnio przesadziłem troche z dragami, ale już jest w porządku. Dzisiaj nie wezme , a raczej mam takie postanowienie... tylko nie wiem czy wytrzymam.
-rozumiem. Postaram ci sie pomóc.
Uśmiechnął sie tylko lekko.
Obydwoje wiemy co sie dzieje z ludźmi uzależnionymi dlatego za każdym razem gdy czujemy zagrożenie odstawiamy dragi na jakiś czas.
Gdy dojechaliśmy pod dom przywitała nas odrazu Anastasia z ciocią wujkiem i małą Susan (to ta mała dziewczynka z lotniska adoptowana siostra Tima) .
Weszliśmy do środka gdzie przywitał sie jeszcze z moimi rodzicami. Mój ojciec był bardziej wyrozumiały i czuły dla Timotiego niż dla mnie.
Nawet teraz z uśmiechem witał go nie mając uwag do stroju.
Zasiedliśmy do obiadu.
-Niestety Tim będziesz musiał dzielić pokój z Christianem gdyż wszystkie sypialnie wykończone są już zajęte. Jak pewnie sie domyślasz z powodu remontu panującemu w domu połowa pokoji jest niedostępna-wypowiedział mój ojciec.
[Niestety? Aż tak bardzo mnie nie nawidzisz tato?]
-wujku żadne niestety-zaczął blondyn. -nic mi nie będzie jeśli przez miesiąc będę dzielił pokój z kimś innym.
Tato nic nie odpowiedział na to. Reszta posiłku minęła w ciszy.
-Jakieś plany na wieczór chłopcy? - zapytał wujek Erick przy deserze.
-chcelibyśmy spotkać sie ze znajomymi. Dawno ich nie widziałem-odpowiedział spokojnie Tim .
Nagle rozległo sie pukanie do drzwi salonu.
Po chwili zza drzwi swoją głowe wychylił Nate.
-dzień dobry . Mam nadzieje, że nie przeszkadzam państwu.
-oczywiście, że nie. Chodź tutaj Natanielu, dawno sie nie widzieliśmy.
-racja pani William.
-siadaj siadaj. Opowiadaj co cie sprowadza.
-słyszałem, że pani wróciła no i , że Timoty przyjechał więc wpadłem się przywitać.
-jak miło z twojej strony. To opowiadaj jak tam u ciebie ogółem... -dalej nie musiałem słuchać Nate ,,puścił oczko" w moją strone a ja tylko uśmiechnąłem sie i z rezygnacją pokiwałem przecząco głową.
-No dobrze my zbieramy sie już do tetru wiec Christianie zaprowadź Timotiego do pokoju by mógł sie rozpakować.-powiedziała mama patrząc na zegarek a po tem na mnie.
-miło było państwa zobaczyć-powiedział Nate i w trójke ruszyliśmy do mojego pokoju.
Tam okazało się, że dostałem  już miejsce na materacu leżącym na podłodze.
Ruszyliśmy do garderoby. Nie miałem tam tylu ubrań co moja siostra a jedna szafka całyczas stała wolna.
Tim szybko sie rozpakował podczas gdy ja z Natanielem siedziałem na łóżku  wspominając wczorajszy wieczór i napis na ścianie;
,,Nate ma tak dużego, że prawie się dławiłam obciągając mu. A w łóżku jest lepszy niż połowa naszej szkoły.
Kocham cię, twoja suka na zawołanie" - wszystko napisane  czerwoną szminką.
Moje łóżko było chyba nawet większe od łóżka rodziców, dlatego nigdy nie miałem problemu kiedy ktoś przychodził do mnie na noc. Szczerze powiedziawszy to nawet nie wiedziałem, że mamy jakiś materac w domu.
-twoji rodzice tym razem polecieli.
-jestem pewny, że to pomysł ojca. -odpowiedziałem ze zwieszoną głową.
-nie przejmuj się . Ja moge spać na materacu-powiedział Tim.
-Bez przesady jesteś moim gościem. Dam rade. -odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
Odwzajemnił gest i rzucił sie obok nas na łóżko.
-tak właściwie na tym łóżku mogłoby spać z pięć osób. Więc we dwuch też możemy na nim spać. Mi to nie będzie przeszkadzać, no chyba, że ty nie chcesz.
Pokiwałem przecząco głową po czym kuzyn zmierzwił mi włosy.
[Timoty czyżbyś nie pamiętał naszego ostatniego pójścia spać razem? A może właśnie pamiętasz i dlatego to wszystko?]
***
Wyszedłem z łazienki i odrazu wszedł tam Tim .
Ubrałem gumkowane jeansy , białą koszule i szarą marynarkę.
Gdy już zawiązałem na nogach czarne trampki łazienkę opuścił blondyn w czarnych rurkach (i trampkach) , koszulce tego samego koloru i zażuconej na to kurtki skórzanej.
Przeszedłem do uprzednio zajmowanego pomieszczenia i wysuszyłem do końca włosy.
***
Po przekroczeniu  progu ujrzeliśmy wielu ludzi . W salonie napotkaliśmy Izumiego, który przywitał nas z wielkim uśmiechem. Od niego dostaliśmy szklanki, które przez bite trzy godziny tańca nie zostawały puste gdyż ciągle ktoś dażył nas trunkami.  Gdy w końcu postanowiliśmy usiąść z naszą ekipą spostrzegłem, że jedynymi nie naćpanymi osobami jestem ja i Timoty.
Wcześniej nie zwracałem na to uwagi.
Po mojej lewej siedział kuzyn a na jego kolanach jakaś na wpół rozebrana brunetka, a po prawej Nate z rudą dziewczyną, którą kojarzyłem ze szkoły.
Na moich kolanach znalazła się niebieskowłosa- dokładnie ta sama co ostatnio. Izumi gdzieś zniknął z bliźniaczkami.
Dziewczyny zaczęły nas całować - już wiedziałem co sie szykuje. Po tem całowały się między sobą. Gdy skończyły spojrzały na nas z wyczekiwaniem.
-Czemu zawsze musicie chcieć coś w zamian? -zapytał Nate.
-dlaczego? Ponieważ musi być sprawiedliwie. No dawać chłopaki-odpowiedziała Ruda.
W tym momencie miałem ochote jej odpowiedzieć, ale ugryzłem sie w język.
Nagle poczułem zaciśniętą rękę na koszulce. Gdy odwróciłem sie do właściciela zostałem pocałowany.
Pogłębiłem pocałunek pozwalając nacieszyć sie dziewczyną.
Po mnie z Natem całował się Tim.
-A wy? -zapytała brunetka wskazują na mnie i blondyna.
[Kurwa.] Wtedy Tim przyciągnął mnie do siebie.
Najpierw pocałował mnie delikatnie, następnie bardziej żarliwie wdzierają sie do moich ust. W tym momencie nie miałem nic przeciw.
Gdy oderwaliśmy sie od siebie widziałem uśmiech na jego twarzy.
-To obietnica na później-wyszeptał mi do uchai wrócił do picia na przemian całując sie z brunetką.

***
W końcu koło czwartej jakimś cudem dotarliśmy do domu i mojego pokoju.
Położyłem sie na łóżku  przy ścianie nie mają na nic siły. Jednak blondyn postanowił dotrzymać obietnicy i odwrócił moją twarz w swoją stronę po czym mnie pocałował, na początku spokojnie w net leniwie, następnie bardziej zmysłowo .
Usiadłem na nim i pochyliłem by ponownie go pocałować...
****

niedziela, 8 marca 2015

I

Ubrany w dżinsy,  biały tshirt z jakimiś nadrukami i szarą marynarkę z czarnymi łatami na łokciach czekałem na rodzinkę stojąc przed wejściem do lotniska.  Ojcu napewno niespodoba się ten strój no i moje czarne trampki jednak nie miałem nic lepszego a garnitury Neta na mnie nie pasowały i wyglądałbym jak nie dojebany.
Gdy zobaczyłem czarnego jeepa uśmiechnąłem się wiedząc,  że zaraz zobaczę pana ,, nie mogę się nigdy uśmiechnąć bo to grozi śmiercią " i moją siostrę pupilka, który często stawał w mojej obronie.  Mama niestety wyjechała w interesach dwa lata temu i prowadzi swoją firme przyjeżdzając do domu dwa razy w roku.
Tata jak zwykle miał na sobie jeden z najdroższych garniturów , a moja siostra ubrana była w blado różową suknie i białe szpilki.
-tato,  Anastazjo -przywitałem ich z najsłodszym uśmiechem jaki potrafiłem wyczarować.
Pan Derek William zmierzył mnie swoim spojrzeniem nie zaszczycając mnie żadnym komentarzem.
Ana spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła dając mi do zrozumienia,  że nie wyglądam najgorzej.
Weszliśmy.do środka budynku oczekując przylotu z Los Angeles. Po godzinnym siedzeniu i wypiciu około dwuch lotrów wody w końcu pojawiły się osoby na które czekaliśmy.  Była to nasza mama w towarzystwie cioci (jej siostry ) i jakiegoś na oko 6 letniego dziecka.  Za nimi jak zwykle szedł wujek Erick.
Mama uścisnęła najpierw mnie po ten Ane a na końcu przywitała się z ojcem.
Po włożeniu wszystkich bagaży ja z wujkiem musiałem jechać drugim samochodem.
Tak więc nasz kierowca Taylor wyjątkowo musiał się stawić mimo,  że była niedziela.
-jak tam? -przerwałem denerwującom ciszę.
-bez zmian w sumie.  A tam?
- w porządku.  Nadal bierzesz?
- tylko na imprezach młody.  Czyli na prawdę rzadko. Twoja ciotka nie źle mnie pilnuje od kąd zobaczyła nas całujących się.
-domyślam się.  A Tom czemu nie przyjechał?
-timoty stwierdził,  że musi się uczyć.
-on i nauka?
-chyba wiesz najlepiej na czym to polega.
-skurwysyn mógł przecież pouczyć się tutaj.
-wiesz jak to jest.  Najlepiej w własnym towarzystwie.
-Kiepsko.
-trochę . Jednak jako jego ojciec nie popieram tego zachowania.  Chce to niech się bawi,  ale raz na jakiś czas. Ostatnio co raz częściej mu się to zdarza.
-może pogadam z nim?
-byłoby miło.
-no problemo.
Reszta droga minęła w ciszy.  Szybko dotarliśmy pod dom.
Nagle mój telefon się rozdzwonił.
Na ekranie zobaczyłem Natta w jego ulubionej koszulce pokazującego mi środkowy palec.  Uśmiechnąłem się,  przeprosiłem towarzystwo i odebrałem.
-stęskniłeś się już?
-czyż ty widział moją kuchnie?
-nieee ~ [ledwo zdławiłem śmiech ]
-Rodzice mnie zabiją
-nie zabiją.  Za pół godziny będzie ekipa sprzątającą a za godzine remontowa.  Wszystko ładnie zatuszujemy.
-uff...  czterdzieści minut pozbywałem się ludzi z domu.
-hahahahaha tak już bywa.
-Christian dzięki za załatwienie tego.  Gdzie jesteś?
-no problemo przyjacielu.  W domu.  Spotkanko mam.
-powodzenia.
-nie jest tak żle.
-Timoty też wpadł?
-niestety nie.
-pozdrów Nataniela od nas skarbie! -usłyszałem głos z salonu.
-jasne -odkrzyknąłem -masz pozdrowienia.
-od twojego wujaszka też?
- też.
-przekaż im też pozdrowienia a teraz spadam się ogarniać.  Więc pa kochanie.
-Hahahaha przekaże.  Narazie.  -zakończyłem rozmowę.
Wróciłem do salonu i przekazałem pozdrowienia.
***
Po rodzinnym obiedzie zadzwoniłem do drogiego kuzyna.
-stęskniłeś sie już?
- i to bardzo.
-czym zasłużyłem na Twój telefon.
-nie zgrywaj sie ostatnio miałem same szlabany dlatego nie dzwoniłem.  Dopiero wczoraj udało wyrwać mi sie na imprezke u Nate.
-o! Nie źle widzę.
-Tom...  Kiedy wpadniesz?  Myślałem,  że przyjedziesz z resztą.
-sory zatrzymali mnie.  Jak ci zależy mogę być jutro.
-poważnie?
-jasne.  Impreza była wczoraj a dalej nie mam planów.
-czekaj zabukuje bilet.  -powiedział a ja siedziałem z uśmiechem jak dziecko czekające na cukierka.  Ponownie odezwał sie po jakiś 7 minutach.  -hm...  byłbym koło 14, pasuje?
-jasne.  Wyjadę po ciebie.
-Spoko.  A teraz kończę.  Zadzwonie do mamy by powiedzieć,  że jednak chętnie spotkam sie z wami.
-okej.  To do jutra.
-do jutra -usłyszałem odpowiedź.
***
Stałem ponownie na hali przylotów i czekałem na odpowiedni lot.  Wieczorem szykowała sie już impreza u Izumiego.
Ujrzałem chłopaka ubranego w czarne spodnie i tshirt trampki tego samego koloru i jasną koszule .  Jak zwykle blondyn przyciągał wiele spojrzeń,  mało kiedy jakaś dziewczyna na niego nie spojrzała
  Odebrał swoją torbę i ruszył z szerokim uśmiechem w moją stronę.
-miło cię zobaczyć -powiedział Łapiąc mnie w szybkiego misiaczka.
-ciebie też.  -odpowiedziałem ruszając z nim do samochodu stojącego przed lotniskiem.
-jakie plany?
-obiadek z rodzinką i wieczór  z naszą ekipą.
-nie najgorzej -odpowiedział wyglądając przez szybę samochodu.
***
To tyle.  Reszta z większą ilością szczegółów w następnej notce.
Na koniec zdjęcie Toma.  Natępnym razem będzie Christiana.
Mam nadzieję, że taki przypadnie wam do gustu ^^



sobota, 7 marca 2015

~Prolog no i wytłumaczenie, które wam sie należy

Zaczne od wytłumaczenia.
Ostatnio dużo się u mnie działo dlatego postanowiłam zawiesić blogi,  jednak pisaniem to jedyny nałóg z którym nie potrafię wygrać.  Tak więc powracam.  Dlaczego zakładam kolejnego bloga?
Tym razem postanowiłam skupić się na zwykłym romansie.  Taaak mi się bynajmniej wydaje.
Będzie trochę patologicznie -psychologicznie -no i będzie za pewne trochę seksu.  ^^
Odsyłam was na prolog.
~~~~

Znowu się z kimś całował nie wiedząc o co chodzi.  Dragi mocno zaćmiły mu mózg,  ale bez nich nie ma zabawy prawda?
Chyba przez te szlabany ojca odzwyczaił się trochę bo nagle ta dawka wydała mu się dosyć mocna.
-sory młoda,  ale potrzebuje go -usłyszał głos przyjaciela.
Niebieskowłosa z jękem zawiedzenia odsunęła się od chłopaka i ledwo trzymając pion ruszyła do salonu z którego można było usłyszeć dźwięki dobrze bawiących się ludzi oraz piosenkę ,,i'am " hollywood undead.
Przez dragi krążące w jego organiżmie zaczęło kręcić mu się w głowie.
-chódźmy do pokoju.  Marnie wyglądasz -powiedział przeżucając sobie moje ramię przez głowę.
Jakimś cudem dotarliśmy na pierwsze piętro gdzie było trochę spokojniej,  mało osób było na tyle trzeźwych by tu dotrzeć.  Zaciągnął mnie do swojej sypialni gdzie usiadłem na łóżku.
-znowu mnie ratujesz Net -powiedziałem ciężko opadając na poduszki.
Sam nie był czysty jednak doświadczenie robi swoje.
Nasze zabawy z prochami zaczęła się gdy mieliśmy po 15 lat i poszliśmy na imprezę w jakimś klubie.   Przez te trzy lata prochy pojawiają się na prawie każdej imprezie na której jesteśmy.
-W końcu ktoś musi.  -odpowiedział z wrednym uśmiechem.
-dzięki - rzuciłem w niego jedną z poduszek.
Ten zgrabnie się wywinął od uderzenia.
-dobra odpoczywaj sobie po tem do ciebie wpadne - powiedział i opiścił pokój.
Zegarek na szafce wskazywał drugą pietnaście.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudziły mnie wkurwiające promienie słońca dostające się przez nie dokładnie zasłoniętą żaluzje.
Mój kochany przyjaciel spał obok mnie jak zabity.  Wyswobodziłem się z pod jego nie tak lekkiej ręki i ruszyłem do łazienki.  Pozwoliłem sobie wziąść prysznic jako, że cuchnąłem niemiłosiernie.
Po dłuższej kąpieli ubrałem czyste ubrania przytachane z domu i umyłem zęby.
Moja grzywka koloru czekolady deserowej tym momencie mokra zwisała bez radnie przysłaniając moje niebiesko -zielone oczy.  Szybkim ruchem zrobiłem przedziałek pozbywając się kosmyków z twarzy.
Aby skontrolować i oszacować poziom zniszceń zszedłem do salonu.  Zastałem tam totalny syf,  gdzie niegdzie porozlewany alkochol,  gdzieś tam woreczki po narkotykach i trawce.
Jednym słowem przed nami kupa roboty i sprzątania.  Chociaż o czym ja mówię.  Jako przykładny rozpieszczony bogaty gnojek sprowadze tutaj ekipe sprzątającom.
Jeszcze raz zlustrowałem śpiących ludzi na podłodze i przeszedłem do kuchni...
To co zobaczyłem wywołało u mnie napad śmiechu chociaż wiedziałem,  że Nataniel będzie wściekły.
Rozdzwonił się mój telefon.  Wyciągnęłem przedmiot z kieszeni i odebrałem
-christopherze, zacku,  William o której masz zamiar wrócić do domu?  Jako twoja starsza siostra muszę cię poinformować,  że ojciec jest wściekły gdyż o czternastej miałeś być z powrotem a mamy piętnastą.  Chyba nie zapomniałeś o przyjeździe ciotki -witaj chujowa rzeczywistość.
-Ana na co ci ta formalność?  Wybacz zasiedziałem się będę za pół godziny.
-za pół godziny na lotnisku.  Widzę cię w odpowiednim stroju-powiedziała zakończając rozmowę.

~~~
To tyle.
^^